Józef Czapski, chudzielec o wyglądzie dwumetrowej tyczki do grochu, okryty zawsze zbyt obszernym ubraniem, intelektualista o uśmiechu dziecka, przez lata uważany był przede wszystkim za pisarza.
Pierwsze skojarzenie, jakie związane było z artystą, dotyczyło nieodmiennie jednej z najbardziej rozpoznawalnych jego książek «Na nieludzkiej ziemi» należącej już na zawsze do tzw. klasyki literatury łagrowej. Zawarł w niej wstrząsającą relację o losach polskich oficerów, uwięzionych, a następnie rozstrzelanych przez NKWD. Podobne książki możemy także spotkać w dorobku Aleksandra Sołżenicyna («Archipelag GUŁag») czy Gustawa Herlinga-Grudzińskiego («Inny świat»). Poza tym po zakończeniu II wojny światowej, w 1945 roku, wraz z Jerzym Giedroyciem i Gustawem Herlingiem-Grudzińskim uczestniczył w zakładaniu Instytutu Literackiego, a przez wiele lat był komentatorem i publicystą w miesięczniku «Kultura», której siedziba mieściła się w podparyskim Maisons-Laffitte. Zatem etykieta krytyka, eseisty, prozaika była w pełni uzasadniona. Jego liczne publikacje na łamach wielu pism, m.in. londyńskich «Wiadomości» oraz francuskich «Prévues» przyczyniły się do tego, że zarówno w kraju, jak i za granicą czytelnicy zaczęli uważać go za autorytet moralny.
Książka Czapskiego wydana na Ukrainie
Ze sztuką wizualną, jaką jest malarstwo, Józef Czapski związał się mocno także poprzez eseje. Poruszał w nich tematy dotyczące rysunku i stosowanych technik. Pisał o twórcach, stylach, rozwiązaniach i efektach pojawiających się na obrazach mistrzów, o sposobach percepcji oka i mózgu, gustach publiczności, a także o samych artystach i marszandach.
Aneta Wiatr, w swoim eseju «Józef Czapski, sylwetka twórcy» tak o nim pisała: «Przeznaczona mu była kula w potylicę, ale szczęśliwym zbiegiem okoliczności dożył blisko setki, by stać się po drodze świadkiem pomordowanych towarzyszy i oskarżycielem ich katów z «nieludzkiej ziemi». Przeznaczona mu była ślepota, ale wzorem Bacha i Beethovena, Piera della Franceski i tylu innych stworzył dzieło pełne światła i barwy, zanim pogrążył się w ciemności, a tym samym oszukał przeznaczenie i przezwyciężył słabości. Przeznaczone mu było zwątpienie i w pióro, i w pędzel («Nie urodziłem się malarzem...», «w gruncie rzeczy uważam się za dyletanta» – powtarzał wielokrotnie z wrodzonej skromności), a wspierając pędzel piórem – jak wrażliwość intelektem – stał się dla paru już pokoleń mistrzem i autorytetem, wielkim malarzem i głębokim teoretykiem sztuki, cenionym pisarzem i publicystą».
Jako malarz, podobnie jak wielu mu współczesnych, uległ wszechmocnej magii koloru. Był, może trochę zbuntowanym, ale jednak kapistą. W swojej miłości do wykorzystania koloru kładł silny nacisk na to, jak barwa sama w sobie oddziałuje na widza. Ekspresja kolorowych, jaskrawych plam, obrysowanych wyraźnym konturem, miała za zadanie w niezwykle silny sposób wywierać wpływ na zmysły. Artysta lubił wprowadzać w swoich pracach pozorne dysonanse, niezgodności. Obserwator miał odnosić wrażenie, że kolory «gryzą się» ze sobą, nie pasują.
Obraz «Mężczyzna na wystawie», 1959 r.
Kompozycja obrazów Czapskiego także nie należała do standardowych. Artysta pozwalał sobie na niezwykłą swobodę w tej kwestii, postaci na jego obrazach bywały zdeformowane, widziane ze skróconej perspektywy. Uzyskiwany w ten sposób efekt wizualny stawał się nieco groteskowy, a przez to niezwykle oryginalny. Późniejsze prace artysty, zwłaszcza te powojenne, w znacznej mierze związane są ze zwykłym, przeciętnym, rzec można szarym człowiekiem. Betonowa pustynia miasta i samotna postać ludzka. Taka zmiana mogła być wynikiem traumatycznych przeżyć wojennych Czapskiego. Przekaz płócien staje się spokojniejszy, ale równocześnie pojawia się w nim więcej smutku. To taka pozorna dysharmonia z zawsze uśmiechniętym i pogodnym artystą.
Kim więc tak naprawdę był Józef Czapski? Myślicielem? Pisarzem? Malarzem? Żołnierzem? Może po prostu tylko i aż niebanalnym, wyjątkowym, trochę chaotycznym i dziwnym, niepodobnym do nikogo, pełnym sprzeczności człowiekiem. Kimś, kto w znaczący sposób przyczynił się do rozwoju sztuki i dla wielu pokoleń stał się autorytetem moralnym.
Gabriela WOŹNIAK-KOWALIK,
nauczycielka skierowana do Łucka i Kowla przez ORPEG
CZYTAJ TAKŻE:
ABC KULTURY POLSKIEJ: FRANCISZEK ŻMURKO – MALARZ SALONOWY
ABC KULTURY POLSKIEJ: WŁADYSŁAW ŚLEWIŃSKI – POLSKI GAUGUIN
ABC KULTURY POLSKIEJ: EDWARD OKUŃ – MALARZ NIE(CO) ZAPOMNIANY
ABC KULTURY POLSKIEJ: OLGA BOZNAŃSKA – «SZARA MALARKA»
ABC KULTURY POLSKIEJ: ANDRZEJ PĄGOWSKI – CHŁOPAK Z PLAKATEM
ABC KULTURY POLSKIEJ: SZTUKA JEST UCIECZKĄ
ABC KULTURY POLSKIEJ: WŁADYSŁAW PODKOWIŃSKI – MALARZ WIELU I TYLKO JEDNEGO OBRAZU
ABC KULTURY POLSKIEJ: ANDRZEJ WRÓBLEWSKI – BUNTOWNIK, LEGENDA POLSKIEJ SZTUKI WSPÓŁCZESNEJ