Szlakiem Wołyńskich Krzyży wokół Huty Stepańskiej z Januszem Horoszkiewiczem.
Fotoreportaż dedykuję tym wszystkim, którzy pili wodę, z przydrożnej studni mojego Dziadka.
Dom Dziadka Ludwika stał na skraju Lasów Rządowych, oddalony kilka kilometrów od wsi, przy drodze z Huty Stepańskiej i Omelanki do Grabiny, Tchorów i dalej do Wilczego, Nierucza i Halinówki. Przy drodze była studnia, przy której stało wielkie koryto, a na gwoździach wisiały garnuszki dla podróżnych. Ludzie, którzy szli do kościoła w Hucie Stepańskiej, pędzili krowy na wypas do lasów, jechali do Kołek na rynek, szli na odpust do Chołoniewicz i po zakupy do żydowskiej Osowy – wszyscy pili wodę z naszej studni. 22 lipca 1943 roku banderowcy spalili dom Dziadka. Domownicy ukryci w krzakach blisko domu obserwowali podpalenie. Babcia doiła krowy pod domem, kiedy padły w lesie strzały. Mój dziewięcioletni Tata ciągnął Babcię, żeby szybko uciekała. Ledwie zdążyli. Przyjechało 11 banderowców na koniach. Oni nie pili wody, nie weszli do domu, tylko wołali «polskie świnie, wychodzić» i zaczęli strzelać zapalającymi kulami. Po chwili dom zaczął płonąć.
O tej studni słyszałem od dziecka. Kiedy przyjechaliśmy furą na miejsce gospodarstwa, Tata pierwsze co pokazał, to miejsce po głębokiej studni. Dziś to jest takie małe wgłębienie w zaroślach – a tyle wody z niej ludzie wypili.
Tekst i zdjęcia: Janusz HOROSZKIEWICZ
P. S.: Zainteresowani mogą uzyskać więcej informacji pod adresem mailowym: janusz-huta-stepanska@wp.pl
CZYTAJ TAKŻE: