20 lat temu został zburzony - mur berliński
Betonowa granica
O ile po wschodniej stronie ściana znalazła się pod ochroną, to po zachodniej kilka razy próbowano ją zburzyć. Kraje zachodnie wyraziły protest z powodu podziału miasta. W październiku konflikt osiągnął swe apogeum. Przy Bramie Brandenburskiej w pobliżu głównych przejść granicznych po zachodniej stronie stały amerykańskie czołgi, a po wschodniej — radzieckie maszyny bojowe. W ciągu prawie doby amerykańskie i radzieckie maszyny bojowe stały ze skierowanymi do siebie lufami. Jednak do starcia, które groziło początkiem kolejnej wojny światowej, nie doszło.
Oficjalnie o podziale miasta zdecydowano w 1971 roku po podpisaniu umowy pomiędzy czterema krajami (ZSRR, USA, Wielka Brytania i Francja). W całym świecie budowę muru berlińskiego uważano za symboliczne dokończenie powojennego podziału Europy.
W latach 80-tych odbywały się masowe ucieczki obywateli NRD do RFN. Obywatele Wschodnich Niemiec wykorzystywali do ucieczki otwartą granicę między Węgrami i Austrią. Pieriestrojka w ZSRR wywołała otwarte niezadowolenie ze strony kierownictwa NRD, które pragnęło zrobić wszystko, żeby zmniejszyć jej wpływ. Ale szerokie masy ludności niemieckiej wyraziły poparcie dla zmian. Przyjazd Gorbaczowa w październiku 1989 roku, na uroczyste obchody 40-lecia NRD doprowadził do rozwoju masowego ruchu odnowy. Walka z tym ruchem była już niemożliwa.
W dniu 4 listopada 1989 roku w Berlinie odbyła się półmilionowa demonstracja, 7 listopada rząd podał się do dymisji a 9 listopada mur berliński został zburzony. Kawałki ze zburzonego muru zostały pomalowane w jaskrawe kolory symbolizujące pokój i zjednoczenie Europy.
... i granica polityczna
Niestety większość współczesnych polityków już niepodległej Ukrainy nie wyciągnęła wniosków z tego doświadczenia. Wraz ze zbliżaniem się kolejnych ogólnoukraińskich wyborów, politycy budują «mury berlińskie» w naszym państwie przyciągając w ten sposób minimalny procent elektoratu i powodując konflikty między Ukraińcami z różnych części kraju. Podczas prezydentury Krawczuka i Kuczmy jedną z niewielu ich zasług było zjednoczenie Ukraińców, odnalezienie wspólnych korzeni.
Pamiętamy separatystyczne oświadczenia prorosyjskich polityków nawołujące w 2004 roku do utworzenia odrębnego państwa przez wschodnie obwody Ukrainy. Od tej pory z odrazą odbieramy oświadczenia niektórych polityków, którzy uważają, że i Krym nie może być ukraiński. Starają się akcentować, że w żyłach mieszkańców Wschodniej i Zachodniej Ukrainy płynie zupełnie inna krew i ich mentalność diametralnie się różni. Czy coś takiego możemy zobaczyć podróżując przez Ukrainę? Spotykając się z Ukraińcami z różnych regionów zauważyłem, że w naszych rozmowach nie ujawniają się żadne różnice ideologiczne, konflikt może zostać wywołany chyba tylko przez politykę. Po co więc nadeptywać na stare zardzewiałe grabie przeszłości, żeby do potłuczonej głowy przyszła bezmyślna idea budowy murów w naszych sercach i mnożenia granic w państwie, zamiast budowy przedszkoli i szkół? W ciągu szarych 18 lat niepodległości Ukraina nie znalazła tej optymalnej drogi, która poprowadziłaby nas w prawidłowym kierunku. Nasi zachodni sąsiedzi znaleźli dla siebie drogę do otwartego europejskiego domu, my natomiast idziemy kierując się kilkoma jednocześnie wektorami w swojej polityce. Odnoszę wrażenie, że nasi liderzy nie zrozumieli najsłynniejszej baśni Kryłowa z programu szkolnego. Istnieją nawet tacy, którzy marzą o przywróceniu starego reżimu.
Sytuacja na Ukrainie zmienia się każdego dnia, chmury się zagęszczają. Jeżeli dzisiejszy stan rzeczy nie zmieni się, to obudziwszy się pewnego ranka po długim śnie, ze zdziwieniem zauważymy, że zamiast jednoczącego nas z Europą Bugu będzie stała nowiutka otynkowana na szaro wysoka ściana, na której nawet pisać nie będzie nam wolno. Miną lata i ona prędzej czy później zostanie zburzona. Jednak my możemy tego nie doczekać, więc czy są nam potrzebne takie eksperymenty?
Wiktor JARUCZYK